
Kiedy po raz pierwszy usłyszałem o „vibe codingu”, pomyślałem, że to kolejny marketingowy slogan z Doliny Krzemowej. Jednak im dłużej obserwuję ten trend, tym wyraźniej widzę, że to nie tylko chwilowa moda. To przesunięcie ciężaru z pisania kodu na… rozmowę o nim. I to przesunięcie wstrząsnęło fundamentami tego, jak tworzymy oprogramowanie.
W klasycznym modelu programista pisze kod, linijka po linijce, kontrolując każdy detal. W vibe codingu dzieje się coś odwrotnego — to człowiek formułuje intencje, a model językowy tworzy kod. Programista nie grzebie w kodzie, tylko wydaje kolejne polecenia i klika „uruchom”. To zmienia dynamikę pracy, relację z narzędziem i w pewnym sensie — definicję bycia programistą.
To zjawisko przyspieszyło w 2025, gdy firmy takie jak NVIDIA i Replit zaczęły masowo wdrażać rozwiązania pokroju Cursor czy własnych agentów AI. Dla wielu deweloperów stało się to naturalnym rytmem pracy.

Nie sposób nie zauważyć zalet.
W praktyce to właśnie ta mieszanka szybkości i elastyczności sprawiła, że vibe coding stał się ulubionym narzędziem inżynierów tworzących projekty wewnętrzne i proof-of-concepty.
Każda rewolucja technologiczna ma drugą stronę. Vibe coding też.
W środowiskach regulowanych czy przy projektach krytycznych vibe coding może być wręcz niebezpieczny. Wystarczy jeden niezrozumiany fragment kodu w module bezpieczeństwa, żeby zainicjować katastrofę.
W 2025 vibe coding przeszedł z ciekawostki w trend, który realnie kształtuje rynek. Firmy inwestują w agentów kodujących, a liderzy branży — jak Andrej Karpathy — mówią wprost: „trzymaj AI na krótkiej smyczy”. Nawet w najbardziej zaawansowanych środowiskach vibe coding nie zastępuje rzemiosła, a jedynie je przyspiesza. Kod wciąż wymaga testów, audytu i przeglądu.
W najbliższych latach prawdopodobnie zobaczymy formalizację praktyk vibe codingowych — spisane standardy, narzędzia do wersjonowania promptów i systemowe testy generowanego kodu.
Z mojej perspektywy najlepiej sprawdza się kilka prostych zasad:
Vibe coding nie kończy klasycznego programowania. Raczej otwiera nowy rozdział, w którym kodowanie przypomina dyrygowanie orkiestrą, a nie granie na jednym instrumencie. To ekscytujące, ale też wymagające odpowiedzialności i pokory.
Nie chodzi o to, żeby przestać pisać kod. Chodzi o to, żeby pisać go mądrzej.
Autor: Wojciech Janikowski – Specjalista ds. AI / Prompt engineer
wjanikowski.pl