Vibe coding — nowy rytm w kodowaniu

Kiedy po raz pierwszy usłyszałem o „vibe codingu”, pomyślałem, że to kolejny marketingowy slogan z Doliny Krzemowej. Jednak im dłużej obserwuję ten trend, tym wyraźniej widzę, że to nie tylko chwilowa moda. To przesunięcie ciężaru z pisania kodu na… rozmowę o nim. I to przesunięcie wstrząsnęło fundamentami tego, jak tworzymy oprogramowanie.

Czym właściwie jest vibe coding

W klasycznym modelu programista pisze kod, linijka po linijce, kontrolując każdy detal. W vibe codingu dzieje się coś odwrotnego — to człowiek formułuje intencje, a model językowy tworzy kod. Programista nie grzebie w kodzie, tylko wydaje kolejne polecenia i klika „uruchom”. To zmienia dynamikę pracy, relację z narzędziem i w pewnym sensie — definicję bycia programistą.

To zjawisko przyspieszyło w 2025, gdy firmy takie jak NVIDIA i Replit zaczęły masowo wdrażać rozwiązania pokroju Cursor czy własnych agentów AI. Dla wielu deweloperów stało się to naturalnym rytmem pracy.

Plusy: szybciej, lżej, szerzej

Nie sposób nie zauważyć zalet.

  • Próg wejścia dramatycznie spada. Osoby spoza branży technologicznej mogą tworzyć działające narzędzia bez znajomości języków programowania.
  • Prototypowanie przyspiesza. Małe MVP powstają w godziny, nie tygodnie.
  • Doświadczeni programiści oszczędzają czas na rutynowych zadaniach. Powtarzalny kod generuje model, człowiek skupia się na decyzjach architektonicznych.

W praktyce to właśnie ta mieszanka szybkości i elastyczności sprawiła, że vibe coding stał się ulubionym narzędziem inżynierów tworzących projekty wewnętrzne i proof-of-concepty.

Minusy: zaufanie, którego nie ma

Każda rewolucja technologiczna ma drugą stronę. Vibe coding też.

  • Brak zrozumienia kodu to brak odpowiedzialności. Jeśli nie wiesz, co dokładnie robi wygenerowany fragment, nie możesz realnie go utrzymać.
  • Halucynacje modeli nie zniknęły. AI wciąż potrafi stworzyć kod działający w teorii, ale kompletnie nietestowalny w praktyce.
  • Buzzwordyzacja. Coraz częściej do „vibe codingu” wrzuca się każde użycie AI w kodowaniu, co rozmywa sens pojęcia.

W środowiskach regulowanych czy przy projektach krytycznych vibe coding może być wręcz niebezpieczny. Wystarczy jeden niezrozumiany fragment kodu w module bezpieczeństwa, żeby zainicjować katastrofę.

Rozwój i kierunek

W 2025 vibe coding przeszedł z ciekawostki w trend, który realnie kształtuje rynek. Firmy inwestują w agentów kodujących, a liderzy branży — jak Andrej Karpathy — mówią wprost: „trzymaj AI na krótkiej smyczy”. Nawet w najbardziej zaawansowanych środowiskach vibe coding nie zastępuje rzemiosła, a jedynie je przyspiesza. Kod wciąż wymaga testów, audytu i przeglądu.

W najbliższych latach prawdopodobnie zobaczymy formalizację praktyk vibe codingowych — spisane standardy, narzędzia do wersjonowania promptów i systemowe testy generowanego kodu.

Dobre praktyki

Z mojej perspektywy najlepiej sprawdza się kilka prostych zasad:

  • AI pisze, człowiek rozumie. Nie akceptuję kodu, którego nie potrafię wytłumaczyć.
  • Każdy prompt to decyzja techniczna. Warto ją dokumentować — tak jak dokumentuje się commity.
  • Granice są konieczne. AI może pisać glue code, ale architekturę i bezpieczeństwo zostawiam ludziom.
  • Testy to obowiązek. Vibe coding bez testów to hazard.

Nowy rozdział, nie koniec historii

Vibe coding nie kończy klasycznego programowania. Raczej otwiera nowy rozdział, w którym kodowanie przypomina dyrygowanie orkiestrą, a nie granie na jednym instrumencie. To ekscytujące, ale też wymagające odpowiedzialności i pokory.

Nie chodzi o to, żeby przestać pisać kod. Chodzi o to, żeby pisać go mądrzej.

Autor: Wojciech Janikowski – Specjalista ds. AI / Prompt engineer
wjanikowski.pl